Automobilista 4/2020 (240)

15,50 zł Brutto

VG GOLF - odliczanie do ośmiu, FORD SCORPIO VS OPEL OMEGA, ŻUK A11 - "Smutek" daje radość, MASERATI SEBRING II GTI - jeden z dziewiędziesięciu czterech, BUICK ELECTRA 225 -  skrzydlaty sedan z USA, WIATKA WP-150 Vespa po radziecku, Jak Polska Kuwejtem nie została czyli KARLINO 40 lat temu 

Stare, młode i oczekujące…

Czasami słyszę, że „Automobilista” zajmuje się głównie pojazdami bardzo starymi, zabytkami sprzed na pewno II, a często i I wojny. Na ogół takie opinie wygłaszają ci, którzy nie śledzą naszego miesięcznika i tak naprawdę nie wiedzą, o czym piszemy, a coś tam kiedyś gdzieś usłyszeli lub im się wydawało. Trudno pozbawić historię motoryzacji, a nią też się zajmujemy, opowieści o jej czasach pionierskich – w wielu aspektach decydujących dla tego wszystkiego, co się wydarzyło później, jak choćby moment, w którym to silnik spalinowy a nie elektryczny stał się dominującą formą napędu pojazdów. W każdym numerze staramy się pokazać coś z odleglejszych lat, a proszę zwrócić uwagę, że 100 lat temu, czyli w latach 20. XX w. motoryzacja już nie raczkowała, a wchodziła w okres „dojrzałego dzieciństwa”.

Piszę o tym, bo w najnowszym „Automobiliście” pokazujemy aż dwa auta, które są absolutnymi kandydatami do grona pojazdów zabytkowych, powiedzmy nawet dopiero aspirującymi. Opel Omega (1998 r.) i Ford Scorpio II (1995 r.) to samochody, które jeszcze niedawno można było spotkać na naszych drogach, a nawet i dzisiaj trafiają się jeszcze w ruchu. Jak pisze autor Robert Markowski, to auta z gatunku „jak dają, to brać”. Może warto przemyśleć sprawę?

Do przemyślenia nie za bardzo nadaje się za to nasz kolejny bohater, czyli Maserati Sebring Series II GTI 3500 (1966 r.). Tych aut powstało zaledwie 94 sztuki, czyli cena musi być adekwatna do częstotliwości występowania. Nazwać to Maserati rarytasem, to za mało. Auto jest wyjątkowe pod każdym względem, a historia jego restauracji powalająca.

By pokazać całe spectrum motoryzacji, polecam jeszcze Wiatkę (1957 r.) – chyba lepiej przeczytać niż zostać jej nie-szczęśliwym posiadaczem i Studebakera (1928 r.) w jednej rodzinie od 50 lat.

Dlaczego nie piszę o głównym bohaterze numeru? Bo o tym samochodzie wszystko napisał Karol Wiechczyński w swoim artykule, a wszystko zawiera się w jednym słowie: Golf. To po prostu Golf.

Stare, młode i oczekujące…

Czasami słyszę, że „Automobilista” zajmuje się głównie pojazdami bardzo starymi, zabytkami sprzed na pewno II, a często i I wojny. Na ogół takie opinie wygłaszają ci, którzy nie śledzą naszego miesięcznika i tak naprawdę nie wiedzą, o czym piszemy, a coś tam kiedyś gdzieś usłyszeli lub im się wydawało. Trudno pozbawić historię motoryzacji, a nią też się zajmujemy, opowieści o jej czasach pionierskich – w wielu aspektach decydujących dla tego wszystkiego, co się wydarzyło później, jak choćby moment, w którym to silnik spalinowy a nie elektryczny stał się dominującą formą napędu pojazdów. W każdym numerze staramy się pokazać coś z odleglejszych lat, a proszę zwrócić uwagę, że 100 lat temu, czyli w latach 20. XX w. motoryzacja już nie raczkowała, a wchodziła w okres „dojrzałego dzieciństwa”.

Piszę o tym, bo w najnowszym „Automobiliście” pokazujemy aż dwa auta, które są absolutnymi kandydatami do grona pojazdów zabytkowych, powiedzmy nawet dopiero aspirującymi. Opel Omega (1998 r.) i Ford Scorpio II (1995 r.) to samochody, które jeszcze niedawno można było spotkać na naszych drogach, a nawet i dzisiaj trafiają się jeszcze w ruchu. Jak pisze autor Robert Markowski, to auta z gatunku „jak dają, to brać”. Może warto przemyśleć sprawę?

Do przemyślenia nie za bardzo nadaje się za to nasz kolejny bohater, czyli Maserati Sebring Series II GTI 3500 (1966 r.). Tych aut powstało zaledwie 94 sztuki, czyli cena musi być adekwatna do częstotliwości występowania. Nazwać to Maserati rarytasem, to za mało. Auto jest wyjątkowe pod każdym względem, a historia jego restauracji powalająca.

By pokazać całe spectrum motoryzacji, polecam jeszcze Wiatkę (1957 r.) – chyba lepiej przeczytać niż zostać jej nie-szczęśliwym posiadaczem i Studebakera (1928 r.) w jednej rodzinie od 50 lat.

Dlaczego nie piszę o głównym bohaterze numeru? Bo o tym samochodzie wszystko napisał Karol Wiechczyński w swoim artykule, a wszystko zawiera się w jednym słowie: Golf. To po prostu Golf.

1

 

Bezpieczne zakupy

 

Szybka dostawa

Szczegóły produktu

240
48 Przedmioty

Specyficzne kody