Syrena, jaka jest (właściwie była), każdy widzi. Miała być konstrukcją przejściową, zrobioną z tego, co było w zasięgu. Miała też zalety, bo była prawdziwym samochodem rodzinnym. (02/24)
Ale Syrena do sportu? W latach 50. w rajdach jeżdżono wszystkim, co było pod ręką, nawet jeśli miało przedwojenne korzenie. Mało komu przeszkadzało to, że Syrena miała 27 KM, potem troszkę więcej. Na przykład kierowca fabryczny FSO Stanisław Wierzba trzykrotnie zdobywał Mistrzostwo Polski jeżdżąc Syrenami w latach 1958, 1959 i 1960. Jednak pomysł wyjazdu nią na bardzo trudny międzynarodowy i wtedy niezwykle prestiżowy Rajd Monte Carlo, był postrzegany jako porwanie się z motyką na słońce. Życie pokazało, że pomysł nie był taki zły.
Syreny wystartowały w RMC w latach 1960, 61, 62 i 64. Debiut miał miejsce w 1960 r. Były to dwie załogi Stanisław Wierzba / Marian Zatoń i Marian Repeta / Marek Varisella, z czego ta druga ukończyła rajd, ale z powodu przekroczenia limitu czasu nie wystartowała w ostatnim etapie.
W 1961 r. wystartowały z Warszawy cztery załogi na Syrenach – Stanisław Wierzba / Longin Bielak, Marian Repeta / Marian Sochacki, Marek Varisella / J. Wojtowicz, Marian Zatoń / Czesław Wodnicki i dwie na Simkach Aronde. Tylko załoga Stanisław Wierzba / Longin Bielak zakwalifikowała się do ostatniego etapu. Z pozostałych polskich załóg udało się to także załodze Sobiesław Zasada / Jerzy Timoszek na Simce Aronde. W ten sposób, po raz pierwszy, załoga jadąca polskim samochodem wystartowała na ulicach Monte Carlo i zakończyła RMC na 96. pozycji. Załoga Zasada / Timoszek została sklasyfikowana na 94. miejscu. Ten ostatni etap, Grand Prix, to było niezwykłe wyróżnienie, bo pojechało w nim tylko 50 najlepszych załóg.
W 1962 r. ponownie wystartowały do RMC cztery załogi – Stanisław Wierzba / Longin Bielak, Mariana Repeta / Franciszek Postawka, Marian Zatoń / Marek Wachowski i Marek Varisella / Adam Wędrychowski. Rajd ukończyły tylko załogi Zatoń / Wachowski na 210. pozycji i Wierzba / Bielak na 222.
Potem był rok przerwy, ale w międzyczasie pojawiły się nowe możliwości techniczne czyli model 102S. To nadal była Syrena, ale z zespołem napędowym Wartburga 311. Trzycylindrowy silnik i sprawdzona przekładnia dawały większe szanse na bardziej wyrównaną walkę z europejskimi konkurentami. Silnik z blisko 1 litra wykręcał 40 KM czyli 30% więcej niż nasz dwucylindrowiec.
W bardzo wielu artykułach znajdziemy informację, że Syrena 102S miała zmieniony wlot powietrza chłodzącego w postaci pionowych prętów, bo takie zdjęcie zostało zamieszczone w „Motorze”. Taki wlot posiadał tylko JEDEN egzemplarz, a pozostałych kilkaset miało wlot taki, jaki był w seryjnych egzemplarzach. W serii 103/103S i następnych miał on już formę ażurowej kratki, ale na bokach nadwozia była podwójna, wąska listwa ozdobna, malowana w kontrastowym kolorze.