Porsche zakończyło właśnie produkcję niezwykle udanej serii 718 z uwagi na brak możliwości dostosowania auta do wymogów unijnych związanych z elektronicznymi systemami wspomagania jazdy. Postanowiłem zatem wybrać się w ostatnią podróż tym będącym kwintesencją charakteru marki autem na spotkanie z jego protoplastą, czyli modelem 356 cabrio, aby podsumować 75 lat koncepcji będącej czymś w rodzaju DNA marki. (10/24)
Do testów wybrałem samochód, który jest pewnym kompromisem pomiędzy osiągami, charakterem, użytecznością na co dzień i ceną czyli model GTS4.0. To samochód zasilany wolnossącym silnikiem sześciocylindrowym typu bokser o pojemności 4 litrów. Silnik ten jest większy od obecnego silnika z modelu 911, który dodatkowo wspomagany jest turbosprężarkami. Ten z modelu 718 jest bardziej charakterologicznie związany z wcześniejszymi modelami Porsche, gdyż jego surowy dźwięk w połączeniu z mocą maksymalną osiąganą przy prawie 8000 obrotów, daje odczucia, które pamiętam z poprzednich modeli 911-stek. Dodatkowo centralne położenie jednostki napędowej doskonale wypływa na stabilność i wyczucie auta.
Model 718 nie jest tak duży jak 911-stka, co sprawia, że poruszanie się po węższych, bocznych drogach pełnych zakrętów jest dużo przyjemniejsze. Dzięki wymiarom i poziomowi komfortu oferowanego pasażerom nowy model 911 bardziej kieruje się w stronę klasy GranTurismo. Patrząc historycznie na wcześniejsze modele Porsche, oczekujemy od tych samochodów pewnej dozy surowości i lekkości w połączeniu z poręcznymi gabarytami, które wpływają na ogólną frajdę z prowadzenia. A tej w modelu 718-stki mamy pod dostatkiem!
Dodatkowym atutem samochodu jest wnętrze rozwiązane w starszym stylu, czyli analogowe wskaźniki i pełno fizycznych przełączników. Wnętrze to stylistycznie zbliżone jest najbardziej do poprzedniej generacji 911-stki czyli modelu 991. Jest ono również kwintesencją przejrzystości i ergonomii, ale daje też poczucie wysokiej jakości, gdyż patrząc na analogowe zegary zaczynam doceniać upływający czas i żal mi, że w kolejnych modelach spotykamy już tylko te bezduszne wyświetlacze TFT…
Kończąc owe „dziadersowe” rozważenia, docieram na spotkanie z seniorem rodu otwartych Porsche. Czeka na mnie model 356 cabrio z 1959 r., a więc ostatni rocznik serii A. Wyróżnia się ona innym ukształtowaniem błotników w stosunku do późniejszych modeli. Testowy egzemplarz wyposażony jest silnik super o mocy 75 KM. Samochód będący własnością Marcina Kusa – kolekcjonera z Krakowa, znajduje się w nienagannym stanie technicznym oraz wizualnym i ze swoim cykającym, chłodzonym powietrzem bokserem zaprasza do sprawdzenia go na drodze. 75 lat w konstrukcji samochodów, co oczywiste, stanowi przepaść, niemniej prowadzenie auta jest niezwykłą przyjemnością, gdyż dzięki niewysokiej masie dynamika jazdy nie jest aż taka zła! Ogólnie charakter samochodu przypomina trochę jazdę Garbusem, ale takim dużo żwawszym!
Wszystko odbywa się w bardzo nieśpiesznym tempie: układ kierowniczy ma precyzję zupełnie nieprzystającą do naszych czasów, drogi prowadzenia skrzyni biegów są długie i mało precyzyjne. Jednak w całości samochód sprawia bardzo dobre wrażenie; równocześnie stan egzemplarza jest perfekcyjny, w związku z tym auto prowadzi się, jakby wyjechało dopiero co z salonu.
Więcej w Automobiliście!