Wszyscy znamy Polskie Fiaty, ale polski Dodge? Tak, i nie jest to wcale „Polish joke”. (11/2025)

Mieczysław Król zbliża się do dziewięćdziesiątki. Jest niewiele młodszy od swojego Dodge’a, rocznik 1925. Przynajmniej tak to wygląda z dzisiejszej perspektywy. Dla młodych 12 lat to dużo, lecz z biegiem czasu dekady kurczą się, obsychają, kruszą. Wiek robi swoje, a Dodge skończył właśnie równo sto lat.
– Wybrałem się po niego z synem na junkyrad, dwie godziny jazdy od Chicago. Mieszkałem wtedy w Summit, pod Chicago. Był bardzo zniszczony, ale kompletny – opowiada. – Po powrocie do Polski sprowadziłem go i tutaj odbudowałem. Częściowo sam, częściowo z pomocą fachowców. Nie spieszyło mi się, nadwozie było lakierowane „po kawałku” i potem składane. Tapicerkę też trzeba było uszyć od nowa.
Samochody zawsze mnie interesowały. Wcześnie zrobiłem prawo jazdy, trochę jeździłem na taksówce garbatą Warszawą. W 1984 wyjechałem do Ameryki, byłem tam przeszło 15 lat. W wolnych chwilach odwiedzałem zloty starych samochodów. Napatrzyłem się na antyki, zapragnąłem mieć swój. Wróciłem do Polski, gdy zdrowie zaczęło szwankować.
Jest znanym w środowisku kolekcjonerem. Urodził się w Poroninie, ale prawie całe życie mieszka w Zakopanem. Należy do Tatrzańskiego Klubu Motoryzacyjnego. Najbardziej interesują go samochody, które jeździły po polskich drogach. Ma m.in. Warszawę 223 i wczesnego Polskiego Fiata 125p. Dodge to w tym gronie wyjątek.









Wyjątkowy rok
Właściwie nie pasuje do reszty, ale prawdziwa pasja zawsze podpowie dobry powód, żeby dołączyć nowy eksponat. Czy sprawiły to koniunkcje i zaćmienia, czy zwykły przypadek, sto lat temu wiele się działo. Zupełnie jak dziś, tylko więcej było dobrych wiadomości.
W 1925 roku w Ameryce wyprodukowano 25-milionowy samochód. Ceny modelu T osiągnęły rekordowo niski poziom, Runabout kosztował 260 dolarów. Ukończono pierwszą drogę przez kontynent, Lincoln Highway. Po raz pierwszy w historii sprzedano więcej samochodów z nadwoziem zamkniętym niż otwartym, a przebojem 25. National Automobile Show w Nowym Jorku zostały rzędowe „ósemki” instalowane w coraz większej liczbie drogich modeli.
Był to również znakomity rok dla Matyldy Rausch Dodge i Anny Thomson Dodge, wdów po braciach Dodge – Horacym i Johnie. W styczniu zdecydowały się sprzedać firmę. Przyjęły ofertę nowojorskiego banku Dillon, Read & Co., który zaproponował 146 milionów dolarów w gotówce i zostały w ten sposób najbogatszymi wdowami w Ameryce. Bank powołał nowe kierownictwo z wyłuskanym z Goodyeara Edwardem G. Wilmerem na czele. Wilmer obrał kurs na nowoczesność, co miało znamienne skutki dla przyszłości Dodge’a.
Niemniej ważne, choć jeszcze nie w tej chwili było przekształcenie spółki Maxwell-Chalmers Corporation w Chrysler Corporation. Gdy firma się rozrosła, Walter Percy Chrysler zaczął łakomie spoglądać na konkurentów z dużymi fabrykami. Zrazu na Willysa-Overlanda, a potem na Dodge’a. Próbował go kupić już w 1926, ale bezowocnie. Dwa lata później, w kwietniu 1928 r. Clarence Dillon podsunął mu ofertę, ale Chrysler zrobił unik. Powołał właśnie do życia markę DeSoto, konkurencyjną wobec Dodge’a i ostudził zapał bankiera. W końcu obie strony spotkały się hotelu Ritz-Carlton w Nowym Jorku, gdzie spędziły bite pięć dni na negocjacjach. Ostatecznie Chrysler oficjalnie przejął Dodge’a 31 lipca 1928 r., a wraz z nim „Dodge Main”, potężną, główną fabrykę firmy w przytulonym do Detroit Hamtramck w stanie Michigan.






Nie tylko Jackowo
Hamtramck nigdy nie stało się tak sławne jak nowojorski Greenpoint czy chicagowskie Jackowo, chociaż w szczytowym okresie na początku lat 70. XX wieku 90% mieszkańców miało polskie korzenie. Do polonizacji miasta walnie przyczyniła się fabryka Dodge’a uruchomiona w 1911 roku. Zaprojektował ją nie kto inny, a Albert Kahn, architekt, który być może lepiej niż inni uosabiał ów czas wielkiego entuzjazmu dla zdobyczy techniki. Do jego największych dzieł zaliczają się potężne kompleksy Forda Highland Park i River Rouge, liczne zakłady Packarda, zakłady Chalmersa, a także siedziba General Motors ukończona w 1919 roku oraz zakłady Willow Run używane kolejno przez Forda, Kaisera i General Motors.
Za sprawą fabryki Dodge’a miasteczko Hamtramck przekształciło się z farmerskiej sielanki w ośrodek przemysłowy. Z czasem zakład dał zatrudnienie tysiącom osób, stwarzając szansę na polepszenie sytuacji życiowej również ludziom bez żadnych kwalifikacji. W połowie lat 20. blisko 80% mieszkańców miasta miało własne domy lub właśnie je budowało. Wśród owych „właścicieli i budowniczych” aż 85% pracowało w zakładach Dodge’a.
Wśród nowych mieszkańców było wielu Polaków, którzy w pewnym momencie doprowadzili do „przewrotu” w radzie miasta, usuwając z niej Niemców. „Polskim akcentem”, a poniekąd wyrazem „kultury korporacyjnej” były również bary otwarcie sprzedające alkohol w okresie prohibicji – bracia Dodge słynęli z tego, że nie wylewają za kołnierz. Polacy dobrze się mieli w Hamtramck, dopóki dobrze się miał amerykański przemysł samochodowy. Pod koniec XX wieku po zamknięciu Dodge Main, a potem fabryki General Motors do miasta zaczęli napływać imigranci z Bliskiego Wschodu i innych części Azji. W 2021 roku Hamtramck zostało pierwszym miastem w USA, gdzie cała rada miejska składała się z muzułmanów. Pamiątką po Polakach jest obchodzony do dzisiaj „Pączki Day”, czyli „Tłusty Wtorek” zwiastujący koniec karnawału.
