Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors

Honda CBX – wielkość ma znaczenie

To ma być zabytek? Jeśli fakt, że jego produkcję zakończono 40 lat temu, nie jest wystarczający, to nie mam więcej argumentów. (04/22)

Kiedy zaprezentowano największą Hondę czyli w roku 1978, w Polsce trwała w najlepsze produkcja kilku modeli wuesek. Powstawały też prototypy WSK Sokół, Orlik i M26, próbujących nadgonić wieloletnie zapóźnienie – gdyby trafiły do produkcji, to dzisiaj uznawalibyśmy je za pełnoprawne zabytki. Żywot tego modelu Hondy zakończył się przed likwidacją produkcji polskich motocykli, więc może będzie łatwiej myśleć o nim jako motoryzacyjnej pamiątce ubiegłej epoki.

Uwaga! Nadchodzą monstra!

Dla Japończyków był to kolejny krok zmierzający do dominacji w kolejnym segmencie motocyklowym. Niemal w tym samym czasie pojawiły się dwa motocykle z monstrualnymi sześciocylindrowymi silnikami. Były to Kawasaki 1300 i Honda CBX 1000. Dla mnie, w świecie jednośladów robiły wrażenie takie, jakie dzisiaj robi w świecie samolotów Airbus 380. Na rynku był jeszcze sześciocylindrowy Benelli 900, ale on dzięki włoskiej finezji nie sprawiał wrażenia jednośladowego potwora, zresztą był najsłabszy i najwolniejszy z tej trójki, o ile 190 km/h 40 lat temu to było mało.

Rzędowa szóstka to gwarancja setek zaciekawionych spojrzeń, bo nie każdy miał pod zbiornikiem coś, co rurami wydechowymi mogło przypominać nieduże organy kościelne. Kawasaki z racji pojemności było najmocniejsze, a przy tym zaskakująco małe, jeśli chodzi o szerokość, gdyż firma zdecydowała się na chłodzenie cieczą, co siłą rzeczy ograniczyło rozmiary silnika. Niestety, odbyło się to kosztem masy silnika i całkowitej masy motocykla (ok. 320 kg!). Honda poszła tradycyjnie w chłodzenie powietrzne, co powiększyło rozmiary silnika (niewiele większe do CB 750), ale ograniczyło masę do ok. 270 kg. Obydwa jednak robiły, i dziś robią, duże wrażenie. Dla bardzo wielu motocyklistów pozostają obiektem westchnień i chociaż współcześnie ich parametry dynamicznie nie są tak ekscytujące, to jednak stanowią niepowtarzalną klasę.

Honda była też wyraźnie tańsza od Kawasaki, które w USA kosztowało 4400 $, a Honda niecałe 4 tysiące. Honda miała też w ofercie model GL 1000 – Goldwinga, z litrowym silnikiem (997 ccm), za 3700 $, ale tylko z czterema cylindrami i to w układzie przeciwsobnym, co nie robiło tak dużego wrażenia. Ten ostatni model rozrósł się niezwykle przez lata i utworzył własną klasę. Przy nim dzisiaj CBX 1000 wygląda jak Wuefemka przy Junaku. Na marginesie trzeba wspomnieć, że za kwotę, jaką trzeba było wydać w USA na tak wielką Kawę czy Hondę, można było kupić niezły samochód.