Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors

Honda Prelude V – ostatnia!

Był czas, gdy nadwozia typu coupé święciły prawdziwe triumfy. Honda, która w latach 70. coraz odważniej wchodziła na rynek europejski, poczuła, że oferowanie coupé leży co najmniej w dobrym tonie.(07/24)

Muzyczny motyw w pięciu odsłonach

W efekcie w listopadzie 1978 pojawił się model Prelude. Dlaczego „Prelude”? To jedna z tych Hond, których nazwę zaczerpnięto wprost ze świata muzyki. Obok „preludium” mamy zatem Concerto, Accord, Jazz oraz zapomniane już Quintet i Ballade. Do stworzenia coupé wykorzystano skróconą płytę podłogową Accorda, do którego dwudrzwiowa odmiana silnie nawiązywała stylistycznie.

Pierwsza generacja Prelude nie wyglądała zbyt zadziornie, o ile to określenie pasowało do niej w jakimkolwiek stopniu. W 1982 r. postanowiono to zmienić. Nowa Prelude była większa, bardziej sportowa, a pod maską lądowały mocniejsze niż dotąd silniki. Charakterystycznym elementem stały się chowane reflektory, które pasowały na tyle dobrze, by w 1987 trafić do trzeciej odsłony modelu. Prelude III cechowały większe wymiary i system 4WS, o którym więcej za chwilę.

Prawdziwym estetycznym przełomem był rok 1991 i czwarte pokolenie modelu. Wysokiej próby wzornictwo przyjęto z dużym aplauzem. Zupełnie zasłużenie zresztą. Aż przyszedł rok 1996, a wraz z nim wizerunek, który choć nawiązywał do szlachetnych poprzedników, to jednak musiał zderzyć się z ochami i achami wciąż słyszanymi przy ustępującej Prelude IV.

Brak tego „czegoś”?

Z obecnej perspektywy pytać można, dlaczego piąta (i ostatnia, jak miało się okazać) Prelude wywoływała nieprzychylne reakcje. W końcu minęło tyle lat, a wóz nadal wygląda atrakcyjnie, wręcz świeżo jak na swój wiek. W II połowie lat 90. wrażenia były inne, o czym świadczą artykuły prasowe. W „Motorze” z 16 listopada 1996 redaktor Wojciech Sierpowski zauważał: Pierwsze oceny stylizacji nowej Hondy były raczej negatywne, ale mogą się one zmienić, bo inaczej odbieramy auto o sportowej sylwetce, stojące wśród trochę zwariowanych prototypów, a inaczej w naturalnych warunkach. Inna sprawa, że rzeczywiście brakuje w nim czegoś nowatorskiego, bardziej agresywnego (…)

Piąty czyli ostatni

Prelude V stylistycznie stanowiła powrót do czasów gdy sportowe coupé nie było obłe jak czwarta odsłona. Być może starano się w ten sposób zwiększyć zainteresowanie modelem, bo to w ostatnich latach nie było już takie jak dawniej. Niestety „piątka” okazała się tą generacją, która sprzedawała się najgorzej, a z następny zupełnie zrezygnowano. Czy ostatnia Prelude była złym samochodem? Niekoniecznie. Co prawda według obiegowej opinii prowadziła się średnio, a na pewno gorzej, niż obiecywał pełen werwy wygląd, ale to nie tu należy dopatrywać się przyczyn słabego popytu. A zatem gdzie? Być może w tym jak pod koniec lat 90. skonstruowana była oferta Hondy.

Wewnętrzny kanibalizm

Gdyby w II połowie lat 90. Prelude była jedyną Hondą, na jaką mogli liczyć kierowcy o sportowym zacięciu, to pewnie sprzedawałaby się całkiem nieźle. Tymczasem obok niej można było znaleźć takie modele jak Accord Coupé, Civic Coupé oraz dwumiejscowy, bazujący na Civicu CRX (gdzieniegdzie znany jako del Sol). W 1999 r. do rodziny dołączył kabriolet S2000. Jakby tego było mało, to na niektórych rynkach dochodziła Honda Integra i iście sportowa Honda NSX, choć akurat ta ostatnia zdecydowanie nie była samochodem masowym.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że oferując kilka podobnych modeli, Honda sama ukręciła bat na Prelude. Wewnętrzna konkurencja sprawiła, że sprzedaż zamiast rosnąć, zaczęła spadać. Na niekorzyść Prelude przemawiały jej mankamenty. Podstawowym był niekorzystny rozkład masy (63% na przód, 37% na tył). Według obiegowej opinii to właśnie rozkład mas w połączeniu z przednim napędem skutkował jazdą nie tak dobrą, jak można było się spodziewać. Zupełnie nie zgadzają się z tą teorią kierowcy, którzy mieli szczęście pojeździć Prelude po torze. Jednak faktem jest, że aby poprawić zwrotność, do oferty wprowadzono skrętną oś tylną. Mowa o systemie 4WS, który sprawdził się bardzo dobrze, autem zawracać można niemal w miejscu.