Nie jest moim celem zniechęcanie kogokolwiek do zajęcia się oldtimerami, ale pomoc przy podejmowaniu decyzji o zakupie pojazdu, bo to wspaniałe hobby. Zawsze będę polecał na początek zakup czegoś prostszego i w lepszym stanie, niż rozpoczynanie skomplikowanego projektu remontowego. (12/21)
Najbezpieczniejszym rozwiązaniem, jakie możemy przyjąć przy podejmowaniu decyzji o zakupie jest znalezienie warsztatu, który podejmie się doprowadzenia pojazdu do stanu jaki sobie wymarzyliśmy. To może być trudne, ale jeśli mamy małe doświadczenie, warto o tym pomyśleć przed zakupem. Rozczarowaniem lub utwierdzeniem nas w decyzji może być opinia warsztatu i przybliżone określenie czasu trwania renowacji. Niektóre prace są dość proste w oszacowaniu i jak usłyszałem od Piotra Kawałka, zarządzającego wrocławską Pracownią Oldtimerów przeciętny krajowy (lub z KDL) motocykl wymaga około 140 – 180 godzin robocizny plus koszty zewnętrzne i zakup części. Mówimy o pełnej renowacji. Jeśli chodzi o samochody, to już w kilku warsztatach, a także w naszym cyklu prezentowanym w numerach od 4/2009 do 4/2010, gdzie śledziliśmy naprawę Citroëna 11 BL, podsumowaliśmy liczbę roboczogodzin poświęconych remontowi. Wychodziło około 1300 godzin. Do tego dochodziły usługi zewnętrzne, zakupy części zamiennych i materiałów. Mówimy o kompleksowej restauracji samochodu, który nie jest unikatem i można do niego kupić potrzebne części. Znam też przypadki, kiedy liczba roboczogodzin przekroczyła 3500, ale tam dorabiano skomplikowane błotniki i niektóre elementy, a mechanika była zagadką. Przy nietypowych pojazdach sama mechanika może zająć warsztatowi lekko licząc 800 godzin. Piszę o roboczogodzinach, bo ich koszt jest bardzo zmienny, a liczba daje, chociaż przybliżone, pojęcie o wydatkach jakie nas mogą czekać. Można je sobie rozplanować na dłuższy czas i wtedy będą łatwiejsze do akceptacji. Wiele ze znanych mi projektów renowacyjnych zostało rozłożonych na lata.
Bardzo ważna uwaga:
Tylko niektóre warsztaty specjalizujące się w określonych typach czy modelach pojazdów są w stanie wstępnie oszacować koszty renowacji. Zdecydowana większość poważnych firm może podać wstępny kosztorys po rozbiórce i często oczyszczeniu (piaskowaniu, sodowaniu, czyszczeniu wodą, plastikiem czy inną metodą) nadwozia. Bardzo często zdarza się, że nadwozie samochodu, który wyglądał dość przyzwoicie, po oczyszczeniu nadaje się do dużej naprawy blacharskiej. Niemal zawsze oczyszczenie pokazuje gorszy stan niż się spodziewaliśmy i to w najczarniejszych snach. Dlatego widok pojazdu pordzewiałego, gdzie gołym okiem można ocenić zakres prac, bywa czasem lepszy od tych brutalnych niespodzianek.
Największy problem mają warsztatowcy z pojazdami źle odrestaurowanymi i będącymi na pierwszy rzut oka w dobrym stanie, a jednak wymagającymi sporego nakładu pracy lub czasem wręcz powtórzenia robót mechanicznych czy w skrajnym przypadku blacharsko – lakierniczych.
Jeśli chodzi o samochody to musimy pamiętać, że z reguły największym kosztem są prace blacharsko – lakiernicze i bardzo niewielu z nas będzie mogło wykonać tutaj coś samodzielnie.
No właśnie – prace wykonane samodzielnie. To też ważny element procesu renowacji. Mając własny garaż z podstawowymi narzędziami można się na przykład umówić na to, że sami dokonamy rozbiórki i potem montażu nadwozia. To spore zadanie, ale też da nam pojęcie w jakim stanie jest nasz samochód, a potem co należy dokupić i wymienić. W samochodach starszych prawie zawsze do wymiany są elementy gumowe, w tym uszczelki drzwi czy szyb.
Czasem możemy ograniczyć zakres prac pozostawiając np. wygląd pojazdu w tzw. stanie zachowania. W USA funkcjonuje już oficjalnie kategoria pojazdów HPOF (Historical Preserved Original Features) czyli pojazdów bezwzględnie sprawnych technicznie, ale bez remontu nadwozia i wielu innych elementów. Mamy już trochę przykładów w kraju i budzą one ogromne zainteresowanie.
Na oryginał czy według fantazji?
To bardzo ważny moment przy podejmowaniu decyzji o remoncie. Często widujemy pojazdy odrestaurowane dużym kosztem z całą masą „udoskonaleń” wykonanych na życzenie zleceniodawcy. Pamiętajmy, że cenniki pojazdów zabytkowych odnoszą się wyłącznie do oryginalnych. Zastosowanie na przykład skórzanej tapicerki zamiast tkaniny wcale nie podniesie wartości samochodu, a czasem ją obniży o koszt zdjęcia skórzanej i założenia oryginalnej lub zbliżonej do oryginalnej. Gorzej jest kolorystyką, bo dzisiaj jest bardzo trudno dobrać identyczne, co do faktury i odcienia lakiery, z racji wyczerpania źródeł wielu pigmentów i stosowania innych technologii lakierniczych. Wiele firm motoryzacyjnych i lakierniczych dostarcza palety dostępnych kolorów i warto się o tym dowiedzieć. Zastosowanie się do nich na pewno podniesie wartość naszej pracy. Spotykamy reprezentacyjne limuzyny, które kiedyś były w bardzo ciemnych kolorach, polakierowane na biało lub wręcz metalikami, to charakterystyczna cecha przygotowywanych „ślubowozów”. Nikt nikomu nie broni puszczenia wodzów fantazji i polakierowania jak mu się podoba, szczególnie jeśli to da mu szczęście, ale pamiętajmy, że to nie podnosi wartości pojazdu, szczególnie tej historycznej. Doświadczeni kolekcjonerzy poszukują często wielu drobnych oryginalnych elementów wyposażenia, aby podnieść wartość historyczną swego pojazdu. Tu jednak są też jakieś granice, szczególnie gdy dotyczą elementów całkowicie niewidocznych. Przykładem mogą być alternatory samochodowe produkowane w obudowach klasycznych prądnic. Zapewniają bezpieczne parametry instalacji elektrycznej, a wyglądają jak oryginalne prądnice prądu stałego. Podobnie sprawa się ma z prądnicami do naszego Junaka. Firma Bosch produkuje regulatory prądnic w obudowach oryginalnych, ale z wkładem elektronicznym, a nie elektromagnetycznym – stykowym. Wyglądają jak oryginalne, ale pracują znacznie lepiej. Przykładów można by podać wiele. Amerykanie uważają, że część nie musi być oryginalna, ale powinna wyglądać jak oryginalna i tego się trzymajmy. Nie przyjmujmy, przynajmniej na początku, filozofii ortodoksyjnej, że wszystko musi być oryginalne z epoki.