Współczesne rajdy samochodowe stają się mniej spektakularne niż były kiedyś, a potwierdzeniem tego jest systematycznie spadająca liczba widzów oglądających zmagania kierowców. Jednym z powodów tego zjawiska jest fakt, że samochody startujące są bardzo zbliżone do siebie wyglądem oraz właściwościami jezdnymi. Tak więc oglądanie kilku takich samych Skód, Toyot czy Fordów staje się po prostu nudne. (11/2025)

Na szczęście jest recepta na to, aby rajdy przetrwały i dostarczały nam takich emocji jak kiedyś. Rozegrany niedawno na malowniczych trasach Dolnego Śląska Polski Rajd Legend jest właśnie najlepszym przykładem tego, co może przyciągnąć nowych entuzjastów motosportu do oglądania na żywo zmagań zawodników. Tegoroczna, druga edycja rajdu oprócz wielu kibiców przyciągnęła o wspaniałe nazwiska związane od dekad z rajdami samochodowymi na najwyższym poziomie oraz samochody, których dawno nie widzieliśmy na polskich trasach, a które wzbudzały kiedyś największe emocje.
Na przykład zespół NAC Racing przywiózł B-grupową Lancię 037, Peugeota 206 WRC oraz Skodę Octavię WRC. Zaproszonym przez zespół kierowcą był legendarny, fiński rajdowy mistrz świata Marcus Gronholm! Z kolei zespół Gazmot Motorsport, który tradycyjnie wystawia samochody Forda – Sierry Cosworth oraz Escorta WRC, zaprosił Patricka Snijersa za kierownicę Sierry w historycznych barwach Bastos czyli głównego ówczesnego sponsora belgijskiego mistrza. Wśród polskich nazwisk największe emocje wzbudził powracający po długiej przerwie Leszek Kuzaj i drugi krakowianin Tomasz Czopik.
W rozegranym w piątkowy wieczór prologu, który nie był liczony do czasów oesowych, mogliśmy na ulicach Kłodzka obserwować przejazdy wszystkich zgłoszonych załóg oraz samochodów pokazowych, które dawały popisy spektakularnej jazdy. Taka jazda bardzo się podoba się kibicom, a w dzisiejszych rajdach praktycznie nie występuje. Prym wiodły tutaj załogi zagraniczne z Węgier oraz z Łotwy. Węgrzy Ładami VTS jeździli głębokimi slajdami wzbudzając ogromny aplauz publiczności, a Łotysze w Lancerze evoVI oraz w Audi quattro S1 pokazywali, czym naprawdę kiedyś były rajdy i jak prowadziło się samochody w najwyższych kategoriach.
Następnego dnia odbyły się dwukrotne przejazdy kultowymi trasami – Spalona, Młoty oraz Chocieszów. Niestety podczas jednego z przejazdów zdarzył się groźny wypadek: Jacek Sobczak , prowadzący Porsche GT3 przy dużej prędkości wypadł z drogi i niestety załoga musiała trafić do szpitala na obserwację.
Niemniej imprezę uznać trzeba za niezwykle udaną. Z kronikarskiego obowiązku muszę wspomnieć o Grzegorzu Olechowskim za kierownicą quattro S1 oraz Marcinie Majcherze za kierownicą Subaru Legacy, którzy również z siebie dawali wszystko, aby pokazać najlepszą stronę sztuki rajdowej. W rajdzie po ośmiu oesach zwyciężył Damian Sawicki jadący samochodem Subaru Impreza GT. Zapraszam na foto relację z tej niezwykle ciekawej imprezy, która na szczęście za rok znów zagości na malowniczych oesach, tak dobrze zapamiętanych z dawnych rajdów!











