Opel Kapitän urodzony tuż przed drugim, światowym konfliktem mógł mieć tylko jedną twarz. Niepospolitą, dostojną i charakterystyczną zarazem, choćby przez sześciokątne reflektory wkomponowane śmiało w błotniki. Mimo to zdominowaną przez wertykalną, monumentalną osłonę chłodnicy w stylu streamline, godną projektu foyer drapacza chmur lub przynajmniej frontu superszybkiej, spalinowej lokomotywy.
Lokalne dzieło Karla Stiefa i jego zespołu, w odpowiedzi na zadanie „budowy sedana o wysokim standardzie, opartego o najnowsze kanony samochodowej mody”, podglądanej – i owszem – w Detroit.
Zaprezentowany w Genewie, w marcu 1938 stał się ostatnią, przedwojenną nowością Opla – nie byle jaką, bo prócz bezwzględnie mocnego designu, akcentowaną wysokiej próby techniką. Pół-samonośnym nadwoziem (zamierzenie, z uwagi na trwałość, ryzyka struktury tańszej Olimpii z 1935 nie powtórzono świadomie), hydraulicznymi hamulcami i niezależnym zawieszeniem kół przednich. Całość uzupełniał silnik o sześciu cylindrach postawionych w rzędzie i rozrządzie OHV zapożyczony z poprzednika, modelu Super 6. Wypada dodać, że poprzednika o niezwykle świeżym stażu, bo sięgającym początków 1937, zbieżnym z flagowym modelem Admiral. Koncepcja tego napędu w wykonaniach R4 oraz R6 przetrwała gładko do lat 70. długo punktując w szeregu porównań pozornie nowocześniejszą konkurencję. W reklamach pierwotnej odmiany napędu z końca lat 30. podkreślano jej zdolność do „koegzystencji z autostradą”, zatem przywileju długotrwałego utrzymywania prędkości 100 km/h. W razie potrzeby nasz bohater rozpędzał się do 70 km/h w wówczas bardzo przyzwoitym czasie 12 sekund – tytułowe 15 do setki ma związek z pięknym jubileuszem modelu.
Starszy Super 6 przyciągał uwagę rynku przystępnie skalkulowaną ceną (od 3350 RM) w odniesieniu do oferowanych parametrów. W przypadku Kapitäna postanowiono pójść tym samym, przetartym szlakiem. I to nic, że trzybiegowa przekładnia modelu Super 6, wykorzystana także w Kapitänie, mogła pozornie wydawać się krokiem wstecz w stosunku do czterostopniowej z modelu 6 (1934-37, dwulitrowe R6 dolnozaworowe) – mimo utraty stopnia na dwóch wyższych przełożeniach pojawiła się bowiem synchronizacja.
Dwuipółlitrowa szóstka szumiała dostojnie, nie prowokując do występków niegodnych maszynom aspirującym do wyższej klasy średniej, do której to postanowiono zgłosić Kapitäna. Do regularnej klasy wyższej model trafił dopiero w lutym 1964, wraz z pierwszą serią limuzyn KAD-A, których to gamę otwierał. W 1938 był jeszcze na dorobku…