Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors

Polskie Porsche i spółka

Nie ma w polskim światku pasjonatów zabytkowych aut osoby, która by nie słyszała o projekcie „Polskie Porsche”. Z jednej strony, kontrowersyjna odbudowa postawiła pytanie o sens budowy replik samochodów, które nadal istnieją, z drugiej – nakręciła nad Wisłą zainteresowanie zarówno dziedzictwem Porsche, jak i polską kartą w historii tej firmy. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że jeden z najbardziej poszukiwanych dziś wśród kolekcjonerów tej marki model w całości zaprojektowany i budowany był w Polsce. Wszystko jednak zaczęło się od… Mercedesa. (06/20)

Lata 70. w Polsce były niewątpliwym czasem zmian. Gierkowska wizja państwa jak nigdy dotąd w Peerelu wpuszczała podmuch zachodniego wiatru za żelazną kurtynę. Jedną z oznak przemian było zwiększenie działalności sektora prywatnego. Całkowitym jednak novum okazało się pozwolenie na tworzenie w Polsce tzw. przedsiębiorstw polonijnych.

W grupie pionierów znalazł się założony w 1977 r. holding MAROLD (później przemianowany na P.P.Z. ALPHA). I choć firma ta specjalizowała się w wytwarzaniu zamków błyskawicznych, to wśród jej pracowników znaleźli się ludzie, którzy nie poprzestawali na produkcji „suwaków”. Inspiracja do stworzenia czegoś ponadprzeciętnego jak na realia PRL-u nadeszła pod koniec 1979, kiedy to w ręce Tomasza Łoszewskiego pełniącego funkcję dyrektora zakładu produkcji mechanicznej MARCO, wpadła niemiecka gazeta z reklamą samochodu na pedały. Pomysłem, by zaprojektować i wdrożyć do produkcji taką zabawkę, pozostawało zarazić jedynie Prokurenta firmy MAROLD – Sobiesława Zasadę. Trzykrotny Rajdowy Mistrz Europy pomysł szybko podłapał, stawiając jednak warunek, że dziecięce autko musi prezentować się i jeździć jak prawdziwy samochód i sugerując wyposażenie go w silnik spalinowy oraz mechaniczną skrzynię biegów.

Zacznijmy od Mercedesa…
Na model wzorcowy wybrano Mercedesa SL R/C107. Było to o tyle trudne zadanie, że przeznaczony dla dzieci samochód nie mógł być po prostu zmniejszony w skali, gdyż nie byłoby w nim miejsca dla młodego wiekiem kierowcy. Znalezienie balansu między dobrym wyglądem auta a ergonomią okazało się kluczowym wyzwaniem. Jednak Łoszewskiemu, który od samego początku odpowiedzialny był za stronę produkcyjną, udało się zebrać grupę utalentowanych konstruktorów. Projektem zajęli się Adam Grudzewski i Andrzej Piotrowski. Osobą nadzorującą całość prac był Sobiesław Zasada. I trzeba przyznać, że zespół swoje zadanie wykonał wzorowo.
Miniaturowy Mercedes w przybliżonej skali 1:2 prezentował się naprawdę dobrze, zarówno pod kątem dbałości o detale tak charakterystyczne dla modelu R107, jak i jego ogólnych proporcji. Pod nadwoziem z włókna szklanego, które malowano oryginalnymi lakierami z palety Mercedesa, skrywała się stalowa rama, na której zainstalowano układ przeniesienia napędu, mechaniczną skrzynię biegów oraz układ kierowniczy oparty na przekładni listwowej. Zawieszenie autka oparto na niezależnym układzie z przodu oraz sztywnej osi tylnej wyposażonej w tarczowy hamulec.
Pierwotnie do napędu tak przygotowanego podwozia użyto jednocylindrowego, czterosuwowego silnika firmy Briggs & Stratton o pojemności 98 ccm i mocy 2 KM. Napęd przekazywany był za pośrednictwem mokrego, ciernego sprzęgła sterowanego pedałem, jak w prawdziwym samochodzie, na manualną przekładnię wyposażoną w dwa przełożenia do przodu oraz w bieg wsteczny. Skrzynia biegów została zaprojektowana i później wytwarzana w siedzibie firmy przy ul. Balickiej w Krakowie. Moment obrotowy na tylną oś przekazywany był z kolei za pośrednictwem łańcucha.
Dostępna była również wersja zasilana 12-voltowym silnikiem elektrycznym o mocy 0.4 KW. Ten wariant jednak nie zdobył zbyt wielu entuzjastów.
W obydwu przypadkach dbałość o zapewnienie młodemu kierowcy odczucia prowadzenia pełnoprawnego samochodu pogłębiała rozbudowana 12-voltowa instalacja elektryczna, w skład której wchodziły nie tylko działające światła pozycyjne, światła stop czy klakson, ale nawet kierunkowskazy i w pełni funkcjonująca stacyjka. Tak przygotowany jednoosobowy samochodzik legitymował się masą własną na poziomie 70 kg i rozwijał prędkość ok 25-30 km/h.