Na ogół nie zwraca na siebie uwagi. Tak jest dziś, tak było w czasach, gdy na ulicach występowało powszechnie. Dziś trzeba się wręcz zastanowić, kiedy tak właściwie te czasy minęły. Rynek samochodów używanych Renault 11 opuściło bowiem po angielsku. Wzięło z wieszaka płaszcz, wymknęło się i tyle je widzieli. Nikt nie zauważył, ale i nikt nie dopytywał, gdzie się podziało. (03/25)

Historia tego Renault zaczyna się nietypowo, bo w… komisie. Gdyby rzecz działa się w roku 1994, nietypowego nie byłoby w tym nic, ale 30 lat później komis był ostatnim miejscem, do którego należało zajrzeć szukając Renault 11.
Czemu Renault 11?
Pan Radek pewnie też by nie zajrzał, gdyby nie to, że komis prowadzi jego kolega. Samochody, które sprowadza z Niemiec, na ogół są typowe, ale raz zdarzyło mu się sprowadzić właśnie Renault 11. Z ciekawości czy z litości – trudno dociec, bo o ile samochód nie był w złym stanie, to jednocześnie nie specjalnie nadawał się do jazdy. W efekcie nikt w komisie nie miał na niego pomysłu, a i klienci przejawiali symboliczne zainteresowanie.
– W komisie nie wiedzieli, co z nią zrobić, bo zbiornik paliwa to było sito, a z gaźnikiem nie umieli sobie poradzić. Przyjeżdżałem tam kilka razy, podchodziłem do niej raz, drugi i trzeci. Stała zakurzona, bez wycieraczek, ale w końcu powiedziałem, że muszę ją mieć. Te Renówki zawsze mi się podobały – mówi pan Radek.
Niewątpliwie na korzyść wozu przemawiał dobry stan blacharski. Lakier co prawda wypłowiał, ale karoserię zawsze można wypolerować. No i przebieg – nieco przekraczający 90 000 km, czyli, jak na auto z roku 1987, nieduży. Mankamentów nie dało się jednak zamieść pod dywan, a zatem – ile kosztowało Renault 11 z niesprawnym gaźnikiem i bakiem do wymiany? Pan Radek, wiedząc, że syn właściciela komisu lubi stare motocykle, w ramach rozliczenia zaproponował Simsona i Komara. Co prawda obydwa były rozebrane na części, ale i „jedenastka” nie była idealna. Targu udało się dobić i tym sposobem w maju 2024 r. Renault zaczęło nowe życie.
Czas napraw
Okazało się, że naprawa gaźnika jest w tym samochodzie niełatwa, a do tego droga.
– W wyspecjalizowanym warsztacie wraz z regulacją był to koszt 1600 – 2000 zł. Ja go rozebrałem i były to dla mnie dwa dni roboty. Za części dałem trochę ponad 200 zł. Prawdziwy koszt to były te dwa dni uważnej, precyzyjnej pracy. Teraz silnik bardzo ładnie, bardzo równo chodzi – mówi pan Radek.
W sumie pan Radek poświęcił dwa miesiące, by samochód znów mógł się sprawnie poruszać. Większym problemem niż gaźnik okazał się bak.
– Znalazł się w Portugalii, bo nigdzie nie można go zdobyć. Ale np. podnośnik szyby i inne takie rzeczy są w Niemczech. I to nowe. Pewnie dlatego, że takie same montowano m.in. w Renault 5 i 9. Łańcuch rozrządu udało się znaleźć bez problemu. Półoś sprowadziłem aż ze Szczecina i wygląda na to, że była to jedyna w Polsce. Oczywiście wymieniłem też płyn chłodniczy i olej w silniku i w skrzyni, ale to standard.
Hamulce pan Radek rozebrał, lecz okazało się, że nie wymagają żadnej ingerencji.
– Zregenerowali je w Niemczech i zrobili to dobrze, ale najwidoczniej przy gaźniku się poddali, bo z dokumentów wynika, że samochód stał przez 14 lat. Wymiany wymagała chłodnica i chłodniczka nagrzewnicy, bo tak długi postój im zaszkodził. Na podwoziu była rdza, ale tylko powierzchniowa, którą wystarczyło usunąć. Całość potem solidnie zabezpieczyłem i właściwie mógłbym tym autem jeździć przez całą zimę, ale nie chcę.
Mój rozmówca zdradza, że za jakiś czas regeneracji wymagać będzie tylna belka i to zadanie komuś zleci, jednak poza tym praktycznie wszystko przy swym aucie robi sam.
Części nie mam, ale chętnie go odkupię
Pan Radek bywa we Francji. Przy kolejnym wyjeździe postanowił rozejrzeć się za częściami. Na miejscu okazało się, że w sklepach nad Sekwaną równie dobrze mógłby pytać o części do Poloneza. Renault 11? Nie ma o czym mówić! Na złomowiskach, jak nietrudno się domyśleć, po R11 nie było już ani śladu. Napotkani Francuzi nie mogli zaproponować praktycznie nic poza chęcią odkupienia „jedenastki”. Na pociechę odsyłali właściciela na stronę z częściami do klasycznych samochodów. Pan Radek zajrzał na nią dla świętego spokoju, ale ceny, które zobaczył, niewiele miały wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Na pewno gdzieś we Francji są miejsca, gdzie wciąż kupić można liczniki, podnośniki szyb lub elementy zawieszenia, bo przecież pokrywają się z tymi, które znamy choćby z Renault 5. Niemniej wyprawa nad Loarę w celu pozyskania niedostępnych u nas podzespołów może przynieść wiele rozczarowań.