Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors

Renault Mégane Cabrio

Mówią, że nazwa Mégane pochodzi od zdrobnienia francuskiego imienia Marguerite. Mówią też, że dobre imię to już połowa sukcesu i być może to prawda. Jednak nie ulega wątpliwości, że na drugą połowę kompaktowe Renault zapracowało sobie samo. Jeśli na przełomie wieków ktoś miał dużo pieniędzy, ale nie chciał kupować szafiastego kombi, zwinny kabriolet był kuszącą alternatywą. (09/24)

Nie byłoby Mégane, gdyby nie Renault 19

W gamie Renault samochodem, który w swoim czasie rozbił bank, było Renault 19. Sprawdziło się jako odtrutka i koło ratunkowe, ale jego czas musiał przecież kiedyś minąć. W 1992 r. przedstawiono ostatnią, odmłodzoną wizualnie i technicznie „dziewiętnastkę”. Z blendą pomiędzy tylnymi światłami i wygładzoną sylwetką samochód wyglądał nowocześniej. Było to rozwiązanie na chwilę, bo prace nad nowym modelem były zaawansowane, a R19, co by z nim nie robić, po prostu zdążyło się zestarzeć. Nie zmienia to faktu, że nawet u kresu produkcji, samochód wciąż przynosił zyski i dobrze się sprzedawał. W Europie jego historia skończyła się w 1996 r, ale już rok wcześniej świat ujrzał następcę. To właśnie spadkobiercy znanemu pod nazwą Mégane poświęcimy dziś trochę miejsca i czasu, ale zanim to nastąpi, warto przypomnieć sobie, o co chodziło z tą sławą Renault 19. No i dlaczego tak ważne było, by jego sukcesor nie okazał się klapą. A poprzeczka, warto zaznaczyć, zawieszona była bardzo wysoko.

Świeże Mégane

Renault kojarzy się dziś z prężnie działającym koncernem. Takim, który nie szczędzi pieniędzy na rozwój, stać go na opracowywanie rozmaitych prototypów oraz na testowanie najnowszych technologii. Przez taki pryzmat patrzono też na Mégane, którego sylwetka w połowie lat 90. zdecydowanie była czymś świeżym. Mało jednak brakowało, by Mégane nigdy nie powstało.

Debiut

Nowe nadwozie o znacznie uproszczonych liniach i nieco powiększonych rozmiarach wewnętrznych weszło do produkcji w końcu sierpnia 1969 r., a więc 55 lat temu. Praktycznie nic z oblachowania 1000MB nie pasowało do nowego modelu. Powiększono nieco przedni bagażnik, pozostawiając poprzednie wymiary tylnego schowka za tylnymi siedzeniami. Zbiornik paliwa dalej został z przodu w okolicach belki przedniego zawieszenia. Nadwozie stało się mniej złożone w kształtach, co rzucało się w oczy w postaci wielkich płaszczyzn bocznych.

Większe zmiany czekało podwozie, gdzie znalazł się dwuobwodowy układ hamulcowy z tarczami na przedniej osi (licencja Dunlop), ale bez wspomagania. Mimo jego braku, hamulce stały się zdecydowanie lepsze, zresztą np. Renault 10 też miał hamulce tarczowe bez wspomagania. Piszę o tym dlatego, że jedną z cech hamulców tarczowych jest brak efektu samowspomagania charakterystycznego dla hamulców bębnowych. Niestety, we wspomnianych samochodach dość łatwo można było zablokować niedociążone przednie koła, szczególnie przy pustym bagażniku, może więc ten brak wspomagania miał trochę sens.