SHL-ka z literą „U” była próbą usprawnienia konstrukcji WFM-ki. Jeden z tych rzadkich modeli przetrwał dekady w komórce na wrocławskiej Klecinie. Kupiony na talon w 1961 r. przez Władysława Mierzwiaka, odrestaurowany dziś przez jego syna, jest nie tylko techniczną ciekawostką, ale i nośnikiem historii powojennych losów rodziny przesiedleńców z Kresów. (08/25)

Motocykl kupił na talon mój ojciec Władysław – wspomina Marek Mierzwiak, z którym siedzimy na ławeczce przed domem patrząc na odrestaurowany motocykl. – Kanapa była dawniej czerwona, ale reszta się zgadza. Ojciec do pracy miał niedaleko, pracował w Cukrowni Klecina, a mieszkał o tam, budynek już nie nasz, ale deweloper nie może na działce nic wybudować, bo nad zabytkiem trzyma pieczę Konserwator. Nie dało się tam mieszkać, połowa budynku podpiwniczona sucha, ale ta druga od gruntu przeniknięta wilgocią, remontowaliśmy, ale nie udało się zatrzymać wody, podłogi i ściany zajmował grzyb, musieliśmy zbudować nowy dom.
Ten talon to za co dostał? Przodownik pracy? Partyjny? – Nie, na dobrą sprawę to nie wiem za co. Był lubiany, robotny, pracował na dwa etaty: w cukrowni i na gospodarstwie. Moja babcia pochodziła z Buczacza w obwodzie Tarnopolskim na Ukrainie. Gdy przyjechała tutaj do Wrocławia z rodziną w 1946 z papierami z przesiedlenia, dostała dom ten przy Kościelnej i trzy hektary pola. Była krowa, by było mleko, własne świnki i kury, i do 1953 roku koń. Potem zamiast konia pomoc sąsiedzka. Za kilkanaście złotych sąsiad zorał i obsiał pole, za kilka złotych przywiózł, gdy dojrzały plony.