Dla Łukasza obcowanie z Vitarą to przyjemność. Przyjemność zdaje się tym większa, że niespodziewana. Chyba tylko zrządzenie losu sprawiło, że w garażu jego rodzinnego domu zagościła biała terenówka spod znaku Suzuki. (12/24)
– W 2012 r. mój tata dowiedział się, że na jednej z posesji stoi Vitara, a właścicielka najpewniej chętnie się jej pozbędzie. Okazało się, że samochód rzeczywiście jest niepotrzebny i do wzięcia.
Niechcianym przedmiotem okazało się Suzuki Vitara z grudnia 1994 r. Było do wzięcia i to bardzo. Tak bardzo, że kobieta stwierdziła, że… nic nie chce za nie. Zupełnie nie wiedziała, jak pojazd wycenić, więc ostatecznie oddała go po cenie złomu.
Symboliczna kwota nie miała wiele wspólnego ze stanem 18-letniego wówczas auta. Korozję można było znaleźć na progach oraz tylnych i przednich nadkolach, ale, co ważne, próżno było jej szukać na podwoziu i ramie. W takim stanie Vitara pojeździła jeszcze rok, ale prędzej czy później musiała przyjść pora na remont. W końcu dla blacharki nie ma nic gorszego niż rozszalała korozja. Właścicielka wszystko wymieniała na czas, dzięki czemu pod kątem technicznym samochód był bez zarzutu.
– Kupiony został niemalże w ciemno. Do tego stopnia, że tata był pewien, że to wersja z krótkim nadwoziem. Dopiero potem okazało się, że to model pięciodrzwiowy. Jeśli chodzi o remont, to tata przeprowadził go sam. Patrząc od strony mechanicznej, do dziś wymieniliśmy tylko rozrząd, alternator i rozrusznik. Można powiedzieć, że to bezawaryjny samochód. Tylko rdzewieje.
Pierwotny plan zakładał wykorzystanie samochodu na rajdzie, gdzie miał być wytłuczony, a po wszystkim zezłomowany. Ostatecznie ani nie pojechał na rajd, ani tym bardziej nie trafił do kasacji. Szkoda było zniszczyć tak dobrze rokujący egzemplarz.
Licznik w milach
KURS– Mój tata jest drugim właścicielem, tamta kobieta była pierwszym. Ona zrobiła 26 000 mil, a teraz jest około 50 000 milKON – mówi Łukasz i po chwili wyjaśnia, dlaczego podał przebieg w milach.
Śmiejemy się, że ten samochód więcej pływał niż jeździł. Tabliczka znamionowa zdradza, że wyprodukowany został w Japonii. Stamtąd trafił do USA. Zanim znalazł się w Polsce, zahaczył jeszcze o Wielką Brytanię, gdzie w latach 90. mieszkała jego pierwsza właścicielka. To konkretne Suzuki zamówiła u dilera z zamiarem zabrania do Polski. Skoro samochód miał jeździć po naszych drogach, musiał być przystosowany do ruchu prawostronnego. Diler ściągnął go ze Stanów, a kupująca zabrała do Polski jako mienie przesiedleńcze. Co ciekawe, fabrycznie ta Vitara nie miała szyberdachu. Został on dołożony u dilera.
Suzuki czyli terenówka
Prace nad pierwszym Suzuki z napędem na wszystkie koła ruszyły w roku 1968. Efektem tych prac był malutki, napędzany 25-konnym, dwucylindrowym, dwusuwowym silnikiem samochód LJ 10, który doskonale wywiązywał się z powierzonych mu zadań. Dzięki temu Suzuki nawet dziś kojarzy się nie tylko z motocyklami, ale też z autami, które żadnej trasy się nie boją.
Zanim w salonach sprzedaży zagościł bohater artykułu, Suzuki stworzyło pokaźną kolekcję modeli terenowych. Prezentacja Vitary miała miejsce w 1988. Samochód oferowany był z dwoma rozstawami osi. Wersja krótka występowała w odmianie zamkniętej lub otwartej. W drugim przypadku istniała możliwość nałożenia plandeki lub sztywnego dachu z tworzywa. Inną opcją był zakup Vitary 5-drzwiowej dostępnej tylko w wersji zamkniętej. Ten model zadebiutował w 1991 r. Był sposobem na przyciągnięcie klientów, dla których niezbyt pojemne, niewielkie auto terenowe to za mało. Długa Vitara nie rozpieszczała przepastnym bagażnikiem, ale umożliwiała przejażdżkę całej rodzinie.
Dodajmy, że nazwa terenowego Suzuki zależała od rynku. To, co znamy jako Vitara, mogło nazywać się m.in. Sidekick, Escudo, Geo Tracker, GMC Tracker czy Pontiac Sunrunner.
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.ZgodaPolityka prywatności