Dziesięć lat kariery, dwanaście tysięcy sztuk rocznie, odmiany użytkowe, sportowe i wysokoprężne. Niewiarygodne, ile z tych planów zrealizowano po stronie technicznej, a ile zaprzepaszczono w polityczno-organizacyjnym chaosie. (04/24)
Wytyczne czechosłowackiego ministerstwa przemysłu na rok 1946 określające programy produkcyjne poszczególnych fabryk motoryzacyjnych były pozornie łaskawe dla Tatry. Z jednej strony, stawiały markę z Koprzywnicy na szczycie hierarchii wytwórni aut osobowych, z drugiej, nie zmieniały nic w statusie producenta szerokiej palety ciężkich pojazdów. Potencjalnie zysk mogła przynosić kontynuacja produkcji opracowanej jeszcze podczas wojny profesjonalnej rodziny T111, zaś prestiż wytwarzanie pojazdu klasy średniej z silnikiem o objętości powyżej 1,5-litra, co oznaczało w praktyce segment dwulitrowy.
I świetnie, w powojennych czasach wciąż jeszcze parlamentarnej republiki o przemyśle nacjonalizowanym dekretami demokratycznego rządu, dawało to kojącą wizję stabilizacji. Szkoda było jedynie aerodynamicznego modelu T87, który ze swym V8 w żaden sposób nie wpisywał się w schemat, a jego powojenną produkcję oraz promocję właśnie wznowiono. Nowe oznaczało także koniec dla modelu T57 (B i K), ale żałowano go niewspółmiernie mniej, bo mimo że popularny i lubiany, zasługiwał już na emeryturę. Wydawało się jednocześnie, że fabryka posiada pojazd, a przynajmniej bazę wyjściową do modernizacji odpowiadającej ministerialnym wymaganiom. Był nim aerodynamiczny T97 (typ V777) z czterocylindrowym silnikiem bokser o objętości 1749 ccm, badany od końca 1936 i wyprodukowany w liczbie ponad pół tysiąca w latach 1937-39, po czym skreślony z programu decyzją Hitlera. Niewielkie zmiany wciąż wyprzedzającego epokę nadwozia, redukcja masy oraz powiększenie i wzmocnienie udanej jednostki OHC z 40 KM do ok. 50 KM mogłyby być receptą na spodziewany efekt końcowy. Z cieniem szans na finał w oczekiwanym czasie, czyli niespełna roku (wymóg półtysięcznej serii gotowej do końca 1946!), a na dodatek kontynuujący tradycję aerodynamicznych, koprzywnickich limuzyn niemających bezpośredniej konkurencji
Inspiracje
Co jednak, kiedy prawami do T97 dysponował Hans Ledwinka, były techniczny dyrektor Tatry, internowany od maja 1945 r. w Nowym Jiczynie z zarzutami kolaboracji z okupantem? Na nieoficjalną rehabilitację musiał poczekać jeszcze kilka lat, tę formalną ogłoszono długo po jego śmierci (1992). Póki co, ewolucja T97 napotkała na zasadniczy problem. Nie pozostawało nic innego, jak powołanie nowego programu rozwojowego T107, by zrobić wszystko tak, by było nie gorsze, a być może i łatwiejsze w powielaniu dużych serii.
Jakiekolwiek zakończenie prac w 1946 nie wchodziło w grę, ba, jeszcze w 1947 bramy fabryki opuszczały modele tak łatwo skazane na wyginięcie – 460 sztuk T87 i ponad 1700 T57B. Presja programu T107 była tak potężna, że dyrektorzy oraz główni konstruktorzy zmieniali się szybciej niż pory roku oraz założenia pierwszego planu dwuletniego. Nad całością zawisło widmo fiaska.
Na rok przed komunistycznym przewrotem problemów wcale nie brakowało – bogate plany wytwórcze samych ciężarówek nijak korespondowały z niedostatkami surowców, infrastruktury, ale przede wszystkim wykwalifikowanej kadry. Tym samym T107 okazał się ambitnym projektem młodych umysłów. Ludzi znających biegle elementarz przewag marki stworzony przed dekadą przez Ericha Überlackera oraz Hansa Ledwinkę. Zadania przygotowania pięciu funkcjonujących prototypów na planowany na połowę października 1947 praski autosalon, podjął się nieco ponad trzydziestoletni Vladimír Popelář. Kształty nadwozia cyzelował niewiele starszy František Kardaus, grafik, malarz i przemysłowy projektant, zaś pod zasadniczą częścią dokumentacji przeciwsobnego silnika, z kilkoma uproszczeniami (min. rozrządem OHV), podpisał się… dwudziestopięcioletni Jiří Klos. Zasadnicza konstrukcja z ramą centralną podwozia, płaską podłogą, wahliwymi półosiami napędowymi oraz niezależnym zawieszeniem kół była koncepcyjnie zgodna z wcześniejszymi modelami T87 oraz T97, choć i różnic nie brakowało.