Mówiono o nim, że to szwedzki Mercedes. Zupełnie niesłusznie – w tej parze to raczej Mercedes byłby niemieckim Volvo.
Stary pomysł wreszcie zrealizowany
Volvo 164 widoczne na zdjęciach pochodzi z 1972 r., a więc ze środkowego etapu produkcji. Model zadebiutował w 1968 r. i był dostępny do roku 1975. Wprowadzając go do produkcji, Szwedzi chcieli uzupełnić paletę modeli zaliczanych do serii 140, w skład której wchodziły: dwudrzwiowy sedan (Volvo 142), czterodrzwiowy sedan (Volvo 144) oraz pięciodrzwiowe kombi (Volvo 145).
Volvo 164 stanowiło luksusowe wypełnienie dotychczasowej oferty i zdaje się, że z powierzonego zadania wywiązało się naprawdę dobrze. Warto zaznaczyć, że pomysł stworzenia dostojnego modelu z dużym silnikiem kiełkował od końca lat 50. Wówczas z planów nic nie wyszło, a realizację projektu odłożono na bok. Wrócono do niego dopiero po 1966, a więc po debiucie właśnie serii 140. Głównym twórcą nowego wozu został Jan Wilsgaard. Nieco nietypowy jak na Volvo przód zaczerpnięty został z prototypowego modelu 358 z lat 50. Charakterystycznym elementem auta została chłodnica, na którą powróciło wyraźnie wyeksponowane logo.
Nie musi być piękny, musi być inny
Maciej Kapias kupił zielone Volvo w ciemno. Nie znaczy to jednak, że zakup był przypadkowy.
– W 2020 rozglądałem się za jakimś ciekawym samochodem. Moim kryterium przy wyborze auta zabytkowego jest, by było inne niż wszystko, co można na ogół zobaczyć. Nie musi być piękny ani szybki, to mnie w ogóle nie kręci.
W końcu uwagę pana Macieja przykuło Volvo 164. Samochód jeździł pod Poznaniem i już wtedy miał żółte tablice.
– To chyba jedyny samochód, który kupiłem zupełnie w ciemno. Widziałem go tylko na zdjęciach w internecie. Podjąłem decyzję, a z właścicielem dogadałem się telefonicznie. Na żywo po raz pierwszy zobaczyłem Volvo u siebie na podwórku.
Sprawny, ale…
W chwili zakupu Volvo było sprawne. Jakiś czas wcześniej przeszło też remont blacharski. Dla świętego spokoju pan Maciej odstawił je jednak do mechanika. Mechanik auto przejrzał, ale poza ogólnie dobrymi wieściami miał też tę mniej pomyślną – w jednym z cylindrów jest wżer. W tej sytuacji najrozsądniej było kupić nie sam cylinder, ale cały silnik. Odpowiednią jednostkę udało się znaleźć w Szwecji. Ruszyła naprawa, która zakończyła się umiarkowanym sukcesem. Prace należało powtórzyć, ale i tym razem nie wszystko poszło, jak należy. Na szczęście po serii nieplanowanych przygód samochód jeździ bez problemu.
W przypadku tego modelu problemy z silnikiem są zjawiskiem niecodziennym. Pracujący pod maską motor ma bowiem opinię niezawodnego. – Tu zawiniła dotychczasowa eksploatacja i błąd mechanika, a nie trwałość jednostki. Poza tym samochód nie wymagał poważnych inwestycji. Potrzebował zajęcia się kilkoma drobiazgami takimi jak naprawa przycinającego się pasa czy wymiana opon – mówi pan Maciej.
Rocznik ’72
Przez cały 7-letni okres produkcji Volvo 164 doświadczało systematycznych modyfikacji. Do jednej z najczęściej wymienianych należy wprowadzenie elektronicznego wtrysku paliwa, który pojawił się od roku modelowego 1972. Zielone Volvo z naszych zdjęć wyprodukowano właśnie w 1972. Wóz opuścił fabrykę tuż przed wprowadzonymi w tym roku większymi modyfikacjami. Na całe szczęście dla pana Macieja, bo jak mówi: – Wersja późniejsza trochę straciła na uroku.
Ciekawostkę stanowi tu prędkościomierz. Przed liftingiem występował suwakowy, ale tu są zegary. Modernizacje polegały na zastosowaniu innych lamp tylnych (w zasadzie takich jak w późniejszej serii 200), innego, niżej osadzonego zderzaka oraz na zmienionej desce rozdzielczej.